Archiwum 25 czerwca 2008


Co nieco o niedokładności
Autor: tusiaaa-1
25 czerwca 2008, 10:27

Wydaje się, że coś jest już w całości, ale to nieustannie rośnie i zachodzą nieuzasadnione przemiany. Z tego to powodu zrezygnuję z opisu moich przeżyć. Z resztą mogłyby być one bardzo dziwaczne i słabo wyrażalne w stanie rzeczywistym. Powstało by małe cudo o zielonych oczach z wyszczerzonymi zębami i na prawdę mogłabym się w je przeobrazić. Nie wiem, co jest bardziej namacalne, ale teraz jest zdecydowanie lepiej, zwłaszcza po pozbyciu się części stworów z inwazji próchnicy. To niesamowie tak wiele oób pamięta moje imię, a ja nie mogę ich, bo jest ich tak niezmiernie dużo, że aż to mnie przeraża. Wydaje się, że jestem spanikowana. Czy to oznacza, że jestem rozpoznawalna? Tylko dlatego, że wciąż się śmieję lub może od razu można się domyślić, że jestem niespełna rozumu. To idiotyczne określeni. Ja po prostu czuję się samolotem. Chociaż mam wyznaczone odloty i wiadomo, że trzeba przy mnie pilnować się wypowiedzianych słów, żebym nie wzięła tego na poważnie i nie zawzięła się, aby wylądować, gdzie nie potrzeba. Z resztą jestem martusem pospolitusem i nie wykraczam poza normę. Mówią, że ze wszystkimi Martami jest coś nie tak, ale będę przeczyć, gdyż zbyt dużo ich znam. No i zeszłam z tropu jakimiś rozważaniami nad brakiem rozsądku u ludzi. Z resztą spore ilości osób po prostu świrują, a proces ten jest nieodwracalny bez odpowiednich środków ostrożności. Ze mną o wiele lepiej, choć nigdy dotąd nie mogłam pisać tyle bezsensu, ale to tylko jeden ze skutków ubocznych małego szaleństwa. To prawie studium obłędu. Im bardziej się w tym zagłębiam, tym z wielokrotniejszą siłą się w to zapadam.

Jak wiecie pisanie od rzeczy jest jedno z moich niezliczonych wad. Dlatego z radością odkręcę sutuację. Wniosek jest jeden - muszę opisać coś konkretnego.

Nikogo nie zdziwi, że siedzę i nikt nie będzie tym oszołomiony, choć można na wiele sposobów się podnosić i wówczas przestaje to być bezpieczne, a zaczyna być groźne. Zdarza się tak, kiedy coś wisi nad naszą głową. Najgorsze jest, iż trzeba o tym każdorazowo pamiętać.

No to tyle, dawno nie dopisałam nic do swojej książki, bo zapomniałam, że zasad logiki trzeba przestrzegać i za wiele muszę poprawić. Dlatego muszę starać się wiedzieć, co chce napisać, przed tym niż zacznę, bo inaczej zachodzi mała kołomyja. Bardzo dawno nie notowałam nic ze swoich pomysłów. Piszę teraz o niczym, bo nie wiem, co się dzieje z Teofilowem, wszyscy wyemigrowali na wakacje, choć zabawa nadal jest przednia. Niebawem i mnie nie będzie. Trafię do Krakowa, gdzie będę przechadzać się spokojnie uliczkami, niekiedy zrywając się do biegu i często zapominać o Tefilowie w radości przemieszczania się z miejsca na miejsce, ale ja jeszcze na rok tu wrócę i wówczas będę musiała wchłonąć w siebie całą magię okolicy, z której wszyscy chcą uczynić coś pośredniego między zwykłością, a tajemnicą mało poznanych tutejszych osóbek. Kiedyś coś o tym napiszę jak będę w bardziej czarodziejski nastroju.