Archiwum 24 czerwca 2008


Faza śniadaniowo-radościowo-nierzetelna
Autor: tusiaaa-1
24 czerwca 2008, 12:34

Etap czas rozpocząć... No może bardziej energicznie niż wskazuje to zawieszenie głosu. Muszę się tak naprawdę jeszcze przygotować. Wszystko spakowane, ulokowane głęboko w zwojach mózgowych, dokładnie zakodowane dla niepoznaki. Żadnych przyborów oczywiście w stanie normalnym nie biorę, bo w razie potrzeby użyje się trochę pomyślunku. Nawet, kiedy on zawiedzie, chociaż się oddali w przypływie szaleństwa o parę kroków i niebezpieczeństwo zażegnane. Nie ma takiego strachu, którego nie da się zminimalizować w malutkie oczęta przerażenia. Z resztą od razu robi się świeżej w zapisach. Na wstępie pojawia się coś nowego, co trzeba przezwyciężyć, a tudzież jest to upiór obawy o przebieg naszych losów w kolejnej wyprawie. Dobra dość frazesów, żeby newiadoma nie utraciła na ważność przez otoczenie jej stertą bezsensu i gaworzenia o czymś czego nie było. To niedorzeczność, żeby pisać o czymś, czego nie było i czego się nie przewidzi inaczej jak przez dokonanie starań o jak najszybsze wybrnięcie z indolencji. Zdarza się, że niepojęte przykrywa szereg dokładnie wyjaśnionych opcji, dlatego nie może być inaczej jak porwać przykrywkę i teraz to zrobię. Jestem Marta z Bełchatowa zwanego przeze mnie Teofilowem. Mieszkają w nich duchy bohaterów literackich, które ktoś sobie umyślił i zapomniał w pełni powołać je do życia, ale to tylko maleńki skrawek okolicznego szaleństwa. Tak nazwę to obłędem, bo to brzmi poetycko. Nie, nie piszę wierszy, bo nie jestem wystarczająco mądra. Ja tylko brnę w banialuki, aby nauczyć się odpowiednio je odpędzać na bezpieczną odległość. Tak to u nas mieszkają niepojęte Księżniczki, które wyrażają się zupełnie jak całkiem zwyczajne osoby, nie tracąc majestatu. I to od nas wywodzą się szydercy, których nic nie powstrzyma przed samounicestwieniem. Tak wszystko, co niezbadane i nielogiczne tłoczy się po tutejszych uliczkach, ośmieszając je do zawrotu głowy. I z tych zawikłości rodzą się łazikowce takie jak ja i przyjaciele, które zamierzają rozpracować istotę odbicia światła w kałuży, które rzuca nowe światło na sprawę. To tyle wprowadzenia. Być może za niebawem pojawi się Kiki i cała nasza ferajna, przez którą można nabrać rozpędu do lotów za latawcowych. To będzie historia oparta na faktach, które nie mogłyby mieć miejsca w realnym świecie, choć Bełchatów jak najpełniej powinien oddawać do niego podobieństwo. Znajduje się przecież na najprawdziwszych mapach na południe od Łodzi, gdzie również sięga tutejsze zapamiętanie w niesamowitości. Zależy tylko jakim spojrzeniem się temu przyjrzeć, bo można niczego nie zauważyć, żyjąc w swoich czterech ścianach. Będę zerkać na okolicę i co nieco doniosę z przebiegu życia w Teofilowie.